Kocica pojechała do Koterii. Ance nie udało się nic w Otwocku załatwić. Nie opiszę com od Janusza usłyszała gdy usłyszał

,że ma odstawić garnek z parówkami bo trza do warszawki gnać. Na śniadanie czasu nie ma bo tam kocica w zimnej łapce siedzi. Na metalowej podłodze. Sama. Bo z Ulisiem jeszcze trzeba wyrobić się do weta. Więc tyłek w troki, parówy do lodówki i lecim...Dla podpowiedzi podpowiem, że to nie były komplementy

Nawet pod kategorię
mniej miłe słowa nie da rady podciągnąć wypowiedzi.

Pojechaliśmy i to się liczy. Mnie kręgosłup po łapce gigancie
taśtaś wołać zaczął.

Uroki.
Nieodmienne podziękowania Szefowej Koterii Pani Ani, za dzielne odbieranie moich telefonów świtem. Za nieodmienne
nie ma sprawy, proszę przywieźć .
W biegu Janusz zatargał sprzęt do piwnicy. Demolując rogi ścian. Bo się zmieścić nie umiał. Jak ja, delikatna dziewoja, ze sprzęcichem rano wyłażę ,to nikt o tym fakcie nie wie. A z nim... Wszyscy wiedzieć muszą ,że z kociej wyprawy wracamy.
Swoją drogą to deczko mężulek pieści się. I gra pozoranta. Jak wróciłam z pustym transporterem to nawet raczył się ześmiać z moich wyczynów. Pustych przebiegów. Nie wiem dlaczego myślał, że go nie dopadnie ...kastracja. Znaczy się jazda.
Wracając do tematu. On upycha łapkę w piwnicy. Jam do domu gnam po schodach co końca nie mają. By Ulisia zapakować. Zaraz koniec przyjęć u wetki. Jak ten czas leci szybciusio. Za szybciusio. Szczęście nam dopisało i nie było godzinnych oczekiwań by wleźć do gabinetu. TŻ , zanim kota wypakowałam, zdał relację ze swego sobotniego umęczenia. Rozwalił ciałko swe obłe na krześle i płacze uskuteczniał. W obecności świadków twierdząc ,że mam sobie z kolejnymi kotami radzić sama.
Kcem łowić to na własny rachunek

Jakiś Otwocki wirus nie mocy go dopadł czy co? Zamilkł gdy zadałam mu pytanie co woli? Targać teraz kota na zabieg czy potem dzieci łapać i chować. Jak swoje. Wetka
łykła ślinę głośno i wreszcie nie strzymała śmiejąc się serdecznie. Akuratnie Ulisiek wylądował na stole. Żywy dowód słów moich. Ku jej zdziwieniu jego uroda przestała przypominać
trupka. Kota uroda

Co Janusz jej wypomniał. Uliś przytył 25 dkg .

Brzuszek jeszcze bolesny, zagazowany ale brak temeratury i czerwonego gardła. Przeżył zastrzyki. Późno już było. Leki do domku. Wpakowanie w kontenerek. Domek . Dwie strzykawy w pysk i galopek na zakupy. Lodówka pusta. Pieczywa brak. Dziki bez ner. Dla wynagrodzenia strasznistych przeżyć, zakupiłam golonkę mężusiowi. By jego smaka przekupić. Sama sobie kalafiorka fundnęłam na pocieszenie.W domu padłąm. Choć gary udało mi się nastawić. I kolejne strzykawy wycisnąć. Ulisiek sam przychodzi teraz i prosi o żarcie. Jak jestem zajęta to kładzie mi łapkę na cycach i ociera o brodę. Gada. Mam nadzieję, że to nie jest chwilowa poprawa. Mam taką wielką nadzieję.