No...spokój ma, ciepło ma, micha jest na żądanie

Ale czy to aż taki raj
Koszmarny dziś dzień był.
Paździochowe serducho dało znać o sobie- zaczął się dusić, charczeć, straszny widok....Do lecznicy to już nawet nie był bieg, to był sprint.Zakwalifikowałąm się chyba do najbliższych Igrzysk Olimpijskich

A potem walka wręcz w poczekalni, bo przecież "pani z pudelkiem na odrobaczenie była pierwsza"
Paździu wylądował pod tlenem, dostał zastrzyki. W czwartek na 22.00 na echo serca- doktor zrobił nam wieeeelką grzeczność i zgodził się wcisnąć nas w terminarz.
Oczywiście w tym ogromnym stresie zapomniałam, że dziś termin szczepienia ma Black Jack. Więc wykonałam drugi kursik do lecznicy
Tepsiaki- super

Już mamunia nie powarkuje na mnie, gdy wyciągam ręce w kierunku malców. Zakraplam im oczy i zmieniam podkłady w legowisku bez stresu. Mamunia też wychodzi z klatki, rozprostowuje kostki i grzecznie czeka, aż prace porządkowe skończę.Kochana
A cioteczka Kapusta coraz piękniejsza

Same zobaczcie:

No nie jest fajna
