Nie wiem co się stało ale próby pisania z komórki na miau czy fejsie stało się niemożliwe albo prawie nie możliwe. Po prostu w połowie słowa wywala mnie i za nic nie chce wejść lub pozwala po jednej literce. Klikam sobie i znów klikam...i znów... i doopa blada. Szlag mnie trafia. Kilka słów jest drogą przez mękę.
U nas zimno, kropiąco i brzydko. Martwię się o koty wolno żyjące bo nie wyrobiłam się z łapankami i przygotowaniem budek. Wczoraj jedna z "karmicielek" zadzwoniła pytając o zdrowie. A tak na prawdę chodziło o to, czy już koty karmić będę. Wszelkie sugestie, dlaczego nie łapią? czy sprawdzono czy/gdzie kota okociła się (wskazałam miejsce ew pobytu)...zosr=tało taktownie pominięte. Tak na prawdę moje zdrowie nie ma nic do rzeczy. Zostało ileś tam kotów , szczególnie na osiedlu, które nakarmić trzeba. Tekst, że za własne pieniądze jest trudno im ,to normalne stwierdzenie. Wszak my nie karmimy za własne
Pominę inną co zadzwoniła do mnie i plotła bzdury o chorobie kotki (jedynej zostałej do wyłapania) z mojej winy bo jej dzieci zabrałam.

I wet powiedział ,że to moja wina bo ona pytała i wie... I takie tam jeszcze inne bzdury i dyrdymały trzepała zapominając ,że mam cały asortyment sms-ów i świadków na jej krętactwa.Oczywiście z akończone wszystko groźbą ,że karmic przestanie. Dłużna nie byłam.
Bianka dostała Milbemax. Zaliczyła go w mięsie od szynki. Zmielonym dopiero co. Miały być kotelety mielone . Miały.

Dopiero krzyk rozpaczy Janusza, bym już przestała tak mięchem szastać opanował mój szczodry gest. Niooo, dziś to tylko na marny sos starczy z pomidorami i cebulą by objętość zwiększyć. Jednak nie można jednego kota paść a drugiego pominąć.Prawda? Bianka by nabrała podejrzeń
