Dyżur piątek, z Anitą i Pawłem.
Kuwety na ogólnym i w pokojach zrobił Krystian, który przez pomyłkę dziś przyjechał na dyżur
Szpital - u dziewczyn armagedon. Nie wiem czemu one mają tyle tych szmat, no ale może jest jakiś ukryty cel, zostawiłam. One fajne są bardzo, ale trikolorka czarno-bialą strasznie ustawia.
Frania dziś miała wpisane odrobaczenie, w porozumieniu z Olą zmieniłam napis na tabliczce, trzeba podać jak skończy antybiotyk.
Lili nie było, z lecznicy dowiozła ją Aga, dziś już jej darowaliśmy zabiegi wszelkie. Woda destylowana do płukania inhalatora stoi na pralce jakby co.
Czoko cudna jest. Zmieniam zdanie na temat jej udomawiania, dziś bardzo była spokojna, siedziała i czekała na mizianie, po czym wywalala brzuszek
Tosia też strasznie jest fajna tylko non stop siedzi w kuwecie. Włożyłyśmy jej takie posłanko z brzegami ale nie pomogło, dalej kuweta. Wywaliłyśmy do kosza posłanko, na którym leżała, było strasznie brudne i posklejane albo kupą albo rzygiem, nie wnikalam.
Mareczek dziś grzeczny. Żarłok. Ale strasznie smutny i zrezygnowany
Tygrysek ach cóż za kot

Tylko niejadek. Włożyłyśmy mu najpierw Animonde, nie chciał więc dołożyłam w drugiej misce pasztet my star i zachęcany, głaskany, najpierw mu podsunęłam na palcu do zlizania, trochę pojadl tego pasztetu.
Ale się wymizialismy, że ho ho
Lola ok, ale nie zjadła tego, co jej dał Krystian. Nie wywalalismy, może zje później jak się zrobi chłodniej.
Staruszki przerażone. Zastrzyki zrobione, oczy zakroplone, w ich pokoiku są pasztety vitacraft, dziś troszkę pojadly.
Podłogi umyte, pranie zdjęte. Umyta trzecia kuweta od drzwi czyli ta przy składziku. Następna do mycia jest ta obok pokoju Loli.
Nie wiem kiedy będziemy mogli wziąć dyżur, niestety w najbliższe dwa weekendy jesteśmy mocno zajęci, ale może jakoś w tygodniu damy radę kiedyś, mnie się kończą niektóre kursy.