Zwariowany dzionek. Niby czasu dużo ale i nie dużo. Gar pomidorówki już się wykończył. Nie wyrobiłam się wody dolać

Taką mocną pochlipajkę zrobić
Ledwo ogarnięte kąty znów zawalone kudłami i nitkami z drapaka. Będzie lać .Głowa mi pęka i jakbym mózgiem samym bujała się. Rodzina w komplecie i uwierzcie mi, trudno się ogarnąć. Ciągle któreś coś chce, kręci się, pyszczy, zadeptuje. Deczko mnie nerwy biorą.Miałam plany, jak zwykle. I jak zwykle nie zrealizowane.
Sasia jest nie taka. Boli ją brzusiek, to widać. Paskudnie paskudne robale.Wymiotowała 2 razy. Dałam jej rozkurczowy i ożywiła się. Zaczęła jeść. To ważne.Kuwetka jako tako. Co też ważne. W domu kroplówka w szafce dulczy i mam nadzieję ,że tak jej zostanie. Oczki też przytomniejsze się koci zrobiły. Reaguje na pogawędki i moje umizgi. Dzieciskom wstawiłam inny drapaczek to mają zajęcie. Mamuni odpuszczą troszkę.
Wyszorowałam przedpokój, zamknęłam koty i drzwi i pozwoliłam wyjść maluszkom na spacer. Saga była pierwsza i bez strachu latać zaczęła. Reszta dołączyła ze strachem ale rozbrykała się potem. W pokoiku wydają się takie dużawe już. A na większej przestrzeni to robaczki jeszcze. Zmęczone same wróciły "do siebie" i posnęły . Sasiunia spokojnie siedziała, obserwowała, czasem coś tam warknęła .Spokój.
Pisałam już, że w związku z małymi dowiedziałam się ,że cała (no prawie) Polska nie wietrzy mieszkań.

Wsio zamknięte jest czy to zima czy to upalne lato. Zero wiaterku na wąsach i w kudełkach.

Horyzonty mej wiedzy o społeczeństwie są szersze. Szersiejsze nawet

A powoływanie się na fundację inszą niż "moja" to już norma. Gdzie indziej to zaraz po wypełnieniu ankiety można było kota odebrać. Gdzie indziej nikt nie szwendał się po chacie tylko od razu kota do kochającego domu oddawał. Gdzieś tam jest lepiej. To proszę udać się gdzieś tam gdzie jest lepiej i łatwiej.