Dziś znów długo siedziały same, prawie 12 godzin. Znoszą to dzielnie, chociaż boję się żeby nie zdziczały. Jak tylko otwieram drzwi od pokoju Nina wymyka mi się między nogami. Dosyć chyba ma już tej samotności. Okna zamykam, ale wtedy nie mogą wejść do domu moje koty i muszą czekać na parapecie na zewnątrz. Niestety nie polubiły się z Ninką i Sonią. Ciągle na siebie buczą, nawet przez szybę. Nie ma za to jak stary, dobry Arnoldzik. Nina jest w nim zakochana

Biegnie do niego, wącha jego nosek, a potem cała łącznie z ogonem owija się wokół niego jak wąż boa. A Arnoldzik jest tym zachwycony, aż merda ogonem.
No, pora posmarować futerko wiewiórek witaminkami. Żeby wypiękniało, zanim znów zapyta o nie jakiś domek
