Alo, alo
Wieści Dropsowo - Marcjanowe:
Podczas mojego pobytu poważniejsza bitwa była tylko raz, w korytarzu. Marcjan zdecydowanie rządzi, choć sam też czasem Dropsowi ustępuje. Najwięcej wrzasku robi zdecydowanie Micia, choć jej nikt nie bije (najwyżej się WYMOWNIE patrzy, jak to pewna krówka ma w zwyczaju).
Pomniejsze pacanie po pysku zdarzyło sie podczas czarno- białego nalotu na moje zakupy - i jeden i drugi kocur uznał widocznie reklamówki za swój osobisty łup i bronił do niego dostępu.

Konflikt rozwiązano wyniesieniem reklamówek do kuchni i rozpakowaniem do lodówki.
Świeżych szram nie zaobserwowałam, stare goją się ładnie. Dropsio po intensywnym mizianiu dał mi wreszcie obejrzeć ranę po pazurze (chyba też go już mniej boli). Wygląda to ok - strup odpadł, a na kikutku jest świeża, różowa, sucha i zabliźniona tkanka. Jestem dobrej myśli.
Zarówno Dropsio, jak i Marcjanek ładnie załatwiają się do kuwetki. Sików Marcjanowych nie zaobserwowałam po domu. Mój osobisty koc również jest suchy, więc Drops najwidoczniej wielkodusznie wybaczył mi te kilka tabletek i zastrzyk.
Co do Marcjana, to niesamowity żarłoczek! Nie da się mu wyperswadować przekonania, że plastikowy flak od parówki jest be. Smakuje wybornie nawet wyciągnięty z kosza. Po wyrwaniu z pyska flaka, w ruch (dosłownie i w przenośni) poszła puszka po paprykarzu. Szafka od kosza została ostatecznie zaryglowana kijem z myszką na sznurku.
Jak widać kociaki są bardzo grzeczne i nic strasznego się nie dzieje.
Pozdrawiam!