Mroczek...
Z Uszatką był płochliwy, dawał się dotknąć tylko przy nakładaniu jedzenia do michy. Wcześniej nie, przy jedzeniu też nie.
Teraz nabrał odwagi i chyba mnie polubił.
Wyczaiłam, gdzie mieszka, ma dziurę w garażu. Od ulicy oddziela go dziurawa siatka i parę metrów. Staję naprzeciw dziury i ciciam. Wyłazi. Najpierw obowiązkowe pieszczoty, dopiero potem jedzenie.
Gdy jest ładna pogoda, plącze się po okolicy, ale zwykle mnie słyszy i przybiega.
Czasem spotyka mnie gdzieś po drodze i plącze się pod nogami tak, że nie mogę iść, a ludzie się śmieją.
Ma nową koleżankę, Filusię. Filusia jest z mojego stadka, jedyna czarna z białym śliniakiem i w białych skarpetach. Często widzę ją na terenie Mroczka, razem ganiają. Filusia jest wredna, odgania go od michy, a on się pokornie odsuwa. Muszę im stawiać michy jak najdalej.
Uszatka zresztą też go odganiała. Bo Mroczek to takie cielę.
berushko - będą nowe zdjęcia, jak komputer mi naprawią. Bo na razie to prawie cudem udaje mi się tu zaglądać.
Uszatka jest kochana, co dzień cudniejsza
