Przyznam, że miałam trochę strachu, że a co, jeśli Rudy okaże się dziki?
Bo nigdy bezpośrednio do rąk przez kraty, jak inne koty nie podszedł.
Kiedy przyszłam, koty grzały się w pomieszczeniu, żadnego nie było na wybiegu. Przestraszyłam sie,z e go nie ma, ale kiedy zaczełam wołac, to wyleciał
NO i go mam
Rudy jeszcze w schronie:



I juz bezpieczny, w moich łapach

:


Rudy był oddany przez swojego własciciela, bo miał książeczkę z domu. Pierwszy, i jedyny wpis jest z 2003roku, dostał wtedy Vetminth, co wskazuje na to,z e był wtedy kocięciem. Czyli ma 5 lat.
Od razu pojechaliśmy do wetki. W drodze siedizał skromnie przycupnioęty,przyglądał sie mi badawczo. Cała drogę cichutko, leko ochryple gadał, ale widac było, że bardzo to wszysztko przeżywa
Jest bardzo wychudzony. One zawsze tam są takie chude, mimo,z e kupa żarcia stoi na środku. Zwazyłam u wetki- 3 kilo,to bardzo mało. Ogólnie wydaje sie być zdrowy, jedyne, do czego wetka mogła sie przyczepic, to stan uzebienia- własciwie nie ma wcale kłów, zębów niedużo, i mocno zaczerwienione dziąsła. Bedzie musiał coś na to dostać.
W domu bez problemu dał sie wykąpac- stał smutny w wannie, i dał ze sobą zrobić wszystko.
Po kąpieli uciekł do transporterka, ale potem na siłę go wyciągnełam, i wtedy chyba mi uwierzył,z e to dom, i że on naprawde wyszedł ze schronu- od tej porry tylko wije się wokół moich nóg i ciągle mruczy. Cudak wspaniały. Apetyt ma.
Fajny kotek z niego.






Thanks to ImageShack for
Free Image Hosting