Ja nie zapomnę tego, co zrobił wet osiedlowy (kazał nam czekać w poczekalni z konającym kocim dzieckiem i w ogóle ech, szkoda gadać), ale Nix został pochowany obok Barnaby i już go nic nie boli... Kocięta są tak bardzo kruche...
Jak to mówią - show must go on...
Imirek czuje się dużo lepiej, zrobił już dwie prawdziwe kupy, i jego stan poprawia się z chwili na chwilę. Mam nadzieję, że jemu się uda.
A dziś dzwonił pan chętny na Moon. Na razie czekam na ankietę. Jeśli wszystko będzie dobrze, Moon pojedzie do nowego domu jak wrócę ze Szczecina (wracam w poniedziałek, więc pewnie Mumu pojechałaby we wtorek).
Mam teraz na tymczasie dwa malutkie "persy". O tym później jeszcze będzie.
I dziękuję mirce_t, że podzieliła się ze mną jedzonkiem i odrobaczaczem. I za wsparcie duchowe... Mirka

A skoro już dziękuję, to chciałabym też podziękować niezawodnej jak zawsze cariewnie za to, że była ze mną gdy Nix umierał. Dziewczyny ja Wam w ogóle dziękuję za to, że jesteście. Sorry, że tak łzawo i w ogóle, ale wiecie...
