Anda pisze:Czy osoba chcąca kotkę nie powinna sama o tym powiedzieć niepytana?
Byłoby ideałem, gdyby trafił się ktoś już wyedukowany ALE:
wyadoptowałam jakiś czas temu kocurka Zenona, pani na moją uwagę, że kastracja jest WARUNKIEM niepodlegającym dyskusji zapytała - "no właśnie, dlaczego to takie ważne?". Najpierw lekko się zapowietrzyłam (przecież to oczywiste dlaczego), a potem powiedziałam (co wiedziałam...) o tym jakie to będzie mieć znaczenie dla niej, kiedy kot zacznie znaczyć a także dla innych - jeśli kot będzie wychodził (tu o bójkach, chorobach i kociętach). Na koniec pani stwierdziła, że OK, teraz rozumie i zgadza się z moim punktem widzenia (Zenon został wykastrowany).
Natomiast ostatnio w lecznicy rozmawiałam z panią, która bardzo przeżywała zabieg swojej kotki (że nie jest pewna czy dobrze zrobiła /ale jednak zrobiła/, że kotka taka biedna i takie tam podobne) - powiedziałam jej, że to tylko kilka dni dyskomfortu dla niej i jej Kotki a potem dłuuuugie życie bez rujek, nowotworów i podobnych. Najwyraźniej ktoś tę panią zmobilizował ale nie wyjaśnił do końca. Wydaje mi się, że po prostu nie wiedziała dokładnie o co chodzi z tą kastracją.
Ja zawsze na początku rozmowy pytam o warunki jakie ktoś może kotu zaoferować, jakie ma wobec niego "oczekiwania" i zwyczajnie mówię, że jednym z warunków adopcji jest kastracja. W zależności od reakcji albo rozmawiamy dalej, albo nie. Najfajniej jest kiedy potencjalny Domek sam zaczyna ..."zeznawać"....
Jak jest niefajnie to po prostu mówię, że przykro mi, ale kota nie oddam.
