W Suwalkach nikt nic dla niej nie moze zrobic - nie ma tu specjalisty, ktory moglby pomoc...
Bardzo bardzo Was prosze - moze jest jakas szansa na uratowanie lapenki.
Lusia jest tak wesolym kotkiem, tak kocha ludzi - wystarczy sie nad Nia nachylic - od razu zaczyna lizac mnie po oczach, wylizuje czolo, daje buziaki i obejmuje moja buzie swoja zdrowa lapenka - tak delikatnie, czule, nie wyciagajac pazurkow...
Lusia jest wyjatkowym kotkiem - mialam wiele kocich maluszkow na tymczasie ale takiej iskiereczki jak Lusia nie spotkalam.
Kto pomoze na SGGW - dziewczyny - pomozmy Lusi...
---Aha - wiesci od weta, ktore tu nie zostaly zamieszczone to to, ze ogonek byl w takim stanie bo najprawdopodobniej ktos go obwiazal sznurkiem - bardzo bardzo mocno - tak, ze krew nie mogla krazyc - stad martwica, zas rana na nim swiadczy o tym (jej wielkosc, "ciecie") ze do ogona bylo przywiazane cos b. ciezkiego - np: ceglowka lub cos w tym stylu.
Lusia probowala sie wyswobodzic/uciec ale nie mogla pociagnac tego co bylo przywiazane to jej ogonka bo bylo to za ciezkie - a to, ze sie wyrywala skutkowalo gleboka rana - bo sie ten sznurek zacial sie na ogonie i go rozszarpal- pozniej wdala sie infekcja...
Taki na 99% jest powod dla ktorego ogonek byl w takim stanie. A to czy przywiazali ceglowke czy przywizali Lusie do czegos ...np: drzewa czy czegos podobnego - nie ma znaczenia.
To "dzieci" zrobily jej te straszna krzywde i tak bardzo bym chciala zebysmy my zrobili co w naszej mocy zeby mogla odmienic swoj los. Ogonka nikt jej juz nie przywroci - ale lapke - kto wie - POMOZCIE!!!
