Tak dawno tu nikt nie zaglądał,że ledwo dokopałam sie lordzikowego wątku.
U koteczka bez zmian,jest zdrowy ,ładnie je,w poniedziałek wybieramy się na szczepienie
Niestety,brak zmian obejmuje także wszelkie wysiłki zintegrowania jegomościa z moim stadem

Ten kot kocha chyba tylko ludzi
Wobec kotów jest niezwykle agresywny,atak następuje znienacka,bez jakiegokolwiek ostrzeżenia.Nie syczy,nie fuka,nie stroszy sierści jak robią to zwykle obce sobie koty.Poprostu rzuca się od razu z pazurami

Atakuje z taką furią,że nie można go oderwać od ofiary,podniesiony za skórę na karku jeszcze trzyma ją w pazurach

.Nie mogę więc wypuścić go na ''żywioł'' zbyt boję się o swoje pociechy,jedna z nich oberwała już dwukrotnie,wstrząs był tak duży,że kotka zrobiła pod siebie.Staramy się przyzwyczajać go do rezydentów,bierzemy go na pokoje na smyczy,moje trzymają się z dala a nad nim mam wtedy kontrolę.Innego wyjścia nie widzę,nie może przecież być 24 h na dobe izolowany bo to tylko pogarsza sprawę.Sama nie wiem co z tym począć?
Lordzik ma jechać do p.Małgosi ale nie wiem czy nie lepiej szukać mu niezakoconego domku? Czy jest jeszcze szansa,że zaakceptuje koty?