Jak w tytule...Masław pojechał do swojego domku. Państwo przyjechali tylko go zobaczyć i zapoznać z psem, ale Masław na początek wszedł Panu (dosłownie) na głowę, a potem dokładnie wylizał Pani dłoń tylko od czasu do czasu ją podgryzając. Myślałam, że zniechęci ich fakt, że Masław jeszcze nie całkiem zdrowy, ale wyglądało na to, że o ile nie byli pewni decyzji jadąc do Lublina to po spotkaniu z Masławem okazało się, że są przygotowani na jego zabranie...Masław będzie miał Własnego Psa i Kocią Koleżankę Sabinkę...
A mnie jest smutno....jak zwykle.
Kociejstwo za to odetchnęło z ulgą...
