Wpadłam na chwilke, bo zaraz z Kluskiem do weta. Bozno ugryzł juz nas wszystkich

Mnie dwa razy

A to dlatego, że jak zaczyna sie przytulac (tak sobie tłumacze, bo to raczej nie jest zadna złośliwość), jak sie przytula, to wpada w taki amok, że już mu adrenalina od radości uszami wychodzi, chce jej da upust i dziabnie. Mamę najmocniej udziabał - ma 4 dziurki od kłuw w ręce, ale nadal przytula Bonza
Coraz mniej chcemy sikać pod drzwiami, coraz mniej płaczemy, teraz często, ze zrobilismy do kuwetki

Qpka już jest walcowata, czyli organizm doszedł już do siebie. Teraz czyścimy namietnie uszka i odkażamy łapeczkę - miejsce po wyrwanym pazurku. Robimy to troszkę z podstępami, ale jakoś idzie i to bez ręcznika (jak był ręcznik, to było wiele hałasu o nic

). No i jest jeden wazny zwyczaj - Bozno je tylko przy człowieku - pogłaszczesz go, pokażesz miseczke i Bonzo je - chyba jest to nawyk działkowy. A poza tym wszystko w porządku. Duuuuuzo spimy. I nie potrafimy się jeszcze bawić, ale się nauczymy
