Wczoraj Tundra pojechała do nowego domu, tu we Wrocławiu.
Kocia broniła się wszystkimi siłami, utoczyła mi z pół litra krwi, mało sama zawału nie dostała, serce mi sie kroiło....
Ale ludzie czekają, jutro, czy pojutrze z pewnością lepiej nie będzie, z dala od Tercji może się szybciej udomowi....
Czuję się jak najpodlejszy zdrajca: kocia sie broniła, uciekała do kuwety, ze strachu
dała z siebie wszystko a ja goniłam ją po domu....
Módlcie się, trzymajcie kciuki, myślcie ciepło, by ten dom był ostatecznym domem, by było jej dobrze, by się nie rozchorowała, by nie musiała w najbliższym czasie przeżywać tego od nowa