Wizyta PA to nic strasznego, ja przeżyłam takie dwie, ale UWAGA! Zarazają niesamowitą pasją, miłością do tych piękności i na dodatek jakos tak... hmmm... no w każdym razie po wizycie nr 1 ma sie niedosyt i w końcu i tak wychodzi wizyta nr 2 zwana potocznie "dokoceniem"

. Osoba, która przychodzi, to osoba znająca się na rzeczy. Warto słuchać, dopytywać. Nie tylko na temat żywienia kotów (kiedyś myślałam, że kitykety i inne weeskasy to karma z najwyższej półki

) dowiesz się ciekawych rzeczy także o pielęgnacji, ja nie umiałam obcinać pazurków, przy wizycie nr 2 zostało mi to pokazane a sama nauka trwała minutę. Do tego doradzą jaki wet jest godny wizyty, powiedzą jak należy postępować z kotem a jeżeli jest to dodatkowo osoba, która zajmuje się Twoim wybrańcem, to takze o jego charakterze, zwyczajach i upodobaniach. Ja wyniosłam bardzo wiele z obu wizyt, przy okazji dowiedziałam się ile serca, czasu i pieniędzy te osoby wkładają w te koty, jaki kawał dobrej roboty odwalają, co w sumie powinny robić schroniska. Nie masz się czego bac

. Wyluzuj, zrób kawę i się uśmiechnij - moje koty nie lubią smutnych minek na przykład

. Co do kosztów, to sama wizyta nie jest płatna - to jest dobra wola osoby przychodzącej, że chce sprawdzić Ciebie i Twój domek. koszta to są jak juz ogoniasty się u Ciebie zjawi. Moje koty nie chorują ale i tak koszt utrzymania to nie 50 zł. Szczepienia, dobra karma, żwirek, wizyty u weterynarza choćby w sprawie przeglądu niestety kosztują. Do tego dochodzi pielęgnacja kota i dostarczenie mu rozrywki w postaci np. zabaweczek, choć moje akurat sztuczne myszki olewają, stanowczo wola wszelakie papierki i pórka oraz sznureczki.
Co do datków, to ode mnie nikt tego nie wymagał, bym coś dawała. Koty przyniesiono i zostały, są kochane i nie ma opcji, by to się mogło zmienić. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, by wspomóc fundację, z której bierzesz kota. Ja dostałam nr konta. Przekazanie 1% też nic nie kosztuje a może wiele pomóc osobom, które tak dzielnie walczą o koty. Powodzenia życzę
