Wczoraj bez zmian.
Szału nie ma, ale Mały chwiejnym kroiem sam wstaje na jedzonko, a niekiedy mu podstawiamy.
Wczoraj jak przyjechałam, podsunełam mu recovery i na leżąco

zjadł z jedną dużą porządną łyżkę

wczesniej tez trochę kury i suchego. a jak potem to nie wiem...
Ale i tak 80-90% doby przesypia. Mam nadzieję, ze regeneruje siły...
I gil bardziej wodnisty się zrobił.
edit: dzisiaj tez rano sam wstał i przyszedł do kuchni, wybrzydzał (suche - nie, mokre - nie), ale w końcu skusił się na małą porcję kurczaka.