jakiś tymczas? A potem mocno pilnować, by znów nie pojawiły się płodne koty, opiekunowie tego nie zrobiąHanulka pisze:wczoraj tez okazalo sie, że sa jeszcze 3 jednomiesięczne śliczne maluchy (2 czarnuszki i jeden, chyba dziewczynka - biało-czarna?) z matką jeszcze je karmiącą... są miziaste
Skoczyłyście na głęboką wodę, choć może jeszcze nie tę najgłębszą. To w 99% tak wygląda, karmiciele oczywiście chcą, by koty były wysterylizowane, obiecają że zrobią wszystko, by pomóc. A potem okazuje się, że nie można ominąć posiłku, by ułatwić łapanie, a rozstawienie klatki i telefon, że coś się złapało, to już wysiłek wręcz niemożliwy do wykonania. Nie mówiąc o późniejszym zawiadamianiu, że jest nowy kot i wartoby go ciachnąć. Ot, życie – zrobić, owszem, ale cudzymi rękami. Znamy to niestety doskonale. Pomaganie cudzymi rękami. Hasełko weźmy się i zróbcie. Choćby z wczorajszej akcji pod kościołem, gdzie dwie panie czasem karmiące koty (jak coś zostanie z obiadu) pouczały nas, że jeśli łapiemy maluszki, to m u s i m y złapać wszystkie. I dziwiły się, że nie umiemy.Hanulka pisze:niestety współpracy wlaściwie brak, więc nie przbiega to wszystko tak gładko, jak wydawalo się na początku, że będzie...
dilah pisze:Nie poddamy się tak łatwo, bo jak pozostawimy te koty, to będzie jedna wielka kocia umieralniakto wykarmi tyle kotów + zima + choroby.


Trzymajcie się, wytrwajcie, koty ważne, one niewinne, że mają takich opiekunów. I życzę Wam znalezienie domów dla tych malców