No i minęło już pół roku od kiedy Piratka zamieszkała ze mną

Kotka jet fantastyczna! Dużo mruczy i się przytula. Z Psotką się jakoś dogadały - ganiają ze sobą, a w nocy przyłapałam je nie raz na wzajemnym wylizywaniu pyszczków

Zabieg kastracji przeszedł bez komplikacji, większy zdrowotny przegląd planuję w listopadzie wtedy gdy przyjdzie czas na coś co nazywam "corocznym przeglądem Psoty", to i Piratka wtedy swój odbędzie. Obie kotki były u moich rodziców, gdy pojechałam na urlop - było w porządku. Rodzice zakochali się w Piratce! Do tego stopnia, że tata robił jej zdjęcia w nocy żeby uwidocznić pozy w jakich sypia. A spała wtedy z łapkami w górze

Strasznie jest fajna i cieszę się, że do mnie trafiła. Nawet mimo tego, że kradnie mi ludzkie jedzenie

jakoś tak ma, że pasują jej wszelkie rzeczy z mąką: pieczywo, naleśniki, ciasta.... Wszystko trzeba odpowiednio zabezpieczyć, bo wystarczy chwila nieuwagi i już kocia paszcza przeżuwa zdobycze. A, no i nauczyła się otwierać mój chlebownik: wchodzi na wieczko, pokręci się trochę i ono się otwiera pod jej ciężarem. Mogę sobie kupić nowy, najlepiej pancerny, a póki co trzymam pieczywo w szafce
