Wróciłam z pracy i Mru nieco lepiej niż rano, podnosi łepek i daje się głaskać, chociaż ma do mnie bardzo ostrożny stosunek (nie dziwię się, gdyby mnie ktoś ciągle dźgał igłami to bym ręke odgryzła

)
Nie je i nie pije, zmiksowałam jej trochę pachnącej animondy z wodą to liznęła kilka razy, swojej cosmy nie chce tknąć.
Widać jak na dłoni, że okropnie ją boli. Biedne jest maleństwo, ale staram się jej wytłumaczyć, że musi wytrzymać, a później będziemy się już tylko bawić

Jak ją głaszcze to zaczyna mruczeć

jeszcze tylko troszkę...