Spieszę donieść, że Schatzi ochrzciła kuwetę. Siknęła i zasypała, nie wysypując nic poza.
Dzielnie asystowała mi w kuchni, gdy przyrządzałam obiad. Łasiła się i miauczała dopraszając bym Ją czymś poczęstowała. A przy tym tak na mnie patrzyła.. (oczyska ma naprawdę wielkie) ..że z trudem mi jedzenie przechodziło przez gardło, ale za nic Kota ludzkim żarełkiem nie poczęstuję. Przypomniało mi się wtedy, że Ona zawsze miała suche. Nasypałam, ale tylko powąchała i poszła lekko obrażona. Może w Jej pierwszym domu dokarmiali Ją wędlinami..?
Ifciastu, ja pamiętałam o kuwecie, ale jak Twój Mąż wyznał, że dojeżdża pociągiem, a ten transporter taaaki duży to się nawet nie dopytywałam czy ma. Zresztą zależało mi na niej bo bałam się, że Schatzi będzie się stresować nowym domem i miałaby coś o znajomym zapachu.
Od razu zakupiłam kuwetkę, miseczki miałam już wcześniej, więc nie musisz się martwić.
Ogólnie Schatzi wydaje się być spokojna, trochę poleży, trochę zwiedza, czasami tylko przystaje i nasłuchuje hałasów z klatki schodowej.
Co ciekawe, gdy przy gotowaniu upadła mi metalowa pokrywka, to Schatzi wcale nie zareagowała, choć była tuż przy mnie, w kuchni. A odgłosów z klatki schodowej chyba się trochę obawia..
Najmocniej reaguje na skrzeczące za oknem mewy. Siada na parapecie i bije ogonem na wszystkie strony. Instynkt łowcy?
Przepraszam, że tak się rozpisuję, ale ja bym mogła o Schatzi.. tak ciągle.
