katevonc pisze:może czasem zastanowicie się, czy wiecie wszystko, czy tylko małą część przekazaną przez jedną osobę... czyli bardzo subiektywnie. znam marcelka. często odwiedzałam go w domku, w którym przebywał od 2008 roku. jestem znajomą "tej dużej". i wiem więcej, niż wy. potrafię ocenić to obiektywnie. marcelek był ukochanym, uwielbianym kotkiem, wiecznie na kolanach. ogromny łobuziak, wszędzie było go pełno. miał dom, który go kochał. w ubiegłym roku pojawiło się w rodzinie dziecko. nic nie wskazywało na to, że kiedyś, niebawem trzeba będzie podejmować decyzje, które są bolesne dla wszystkich. gdy dziecko skończyło 6 miesięcy dostało temperaturę. po 6 miesiącach dziecko trafiło do szpitala na 3 tygodnie (permanentnie wysoka temperatura i trudności w oddychaniu, a poza tym częste zapalenia płuc). po tygodniu w szpitalu temperatura zaczęła spadać. wykluczono wszystko, poza silną alergią na sierść kota. po powrocie do domu temperatura znów wzrosła. rodzice i lekarze byli bezradni. ponieważ nie przyjmowali jeszcze do wiadomości, że marcelek będzie musiał odejść, odseparowali chłopców od siebie. marcelek zamieszkał w przedpokoju (częściowo u dziadka). chłopcy przestali się widywać. marcelek stracił radość życia, a synek "dużej" nadal miał temperaturę i trudności w oddychaniu. lekarze upierali się, że marcelek musi odejść. była jednak nadzieja, że kotka zabierze dziadek, który też go pokochał. jednak właściciele, którzy wynajęli mu mieszkanie nie wyrazili zgody na zamieszkanie z kotkiem. dom dla marcelka był pilnie poszukiwany. próbę adopcji podjęła też mama "dużej", która sama ma dwa koty. nie dało się. marcel walczył zaciekle z jednym z nich. może był zazdrosny? w poszukiwania nowego domku włączyli się wszyscy znajomi. wreszcie przyszło nam na myśl, że osoba, która ma doświadczenie w szukaniu nowych domków, którą marcelek zna i dobrze pamięta na pewno znajdzie mu coś więcej, niż tylko schronienie. i tak marcelek trafił tutaj. bardzo cieszymy się, że ma już nowy domek, jednak boli mnie to, jak oceniłyście drugiego człowieka. marcelek był odrobaczony w ubiegłym roku (sama z nim byłam, bo "duża" nie miała z kim zostawić dziecka), nie był szczepiony, bo lekarz stwierdził, że skoro kot nie wychodzi, to nie ma sensu obciążać jego chorego serduszka:( cóż, dlaczego miałyśmy mu nie wierzyć. a smutek. nie każdy człowiek potrafi okazywać przy innych, tak otwarcie, czy teatralnie. wiele nocy zostało przez "dużą" przepłakane, i wiele jeszcze będzie. a wy nie musicie tego widzieć. może długo to opisałam, ale nie potrafię patrzeć, jak szybko wydałyście na kogoś wyrok. i jakie jesteście z tego zadowolone. gratulacje!
p.s. i tak kochamy marcelka, i tego żadna z was nie może nam zabronić.
Katevonc, kochasz Marcelka? Nie chcialabym być tak kochana.
Bardzo proszę o namiary - swoją czarna listę też chętnie uzupełnię.