Wczoraj trafił do mnie kociak z piwnicy w kiepskim stanie. Właśnie wróciłam z nim od weta. Jak przyszedł miał biegunkę, ma wyłysiały ogon i poodparzany tyłek. Ale to najprawdopodobniej od mleka, którym wspaniałomyślna karmicielka go karmiła. Po jego odstawieniu całkiem mu przeszło. Kociak ma gorączkę, katar, brzydki wyciek z oczu, strasznie wzdęty i twardy brzuch. Miał na sobie pełno kleszczy.
Dostał antybiotyk i witaminy.
Biało-bury, facet.

Edit: Właśnie popatrzyłam w mój profil, wczoraj trzy lata mi stuknęły na forum.
