Gosiu, spokojnych Świąt dla Ciebie i kociej gromadki - z ogromnym zyczeniem, żeby się zmniejszyła!!!!
Wiesz, ja miałam taką nieadocyjną Czarusię - ona początkowo w łazience dawała się głaskać, wiec postanowiłam nie wypuszczać po sterylce, tylko szukac domku. No i naszukałam się - po wypuszczeniu z łazienki Czarusia okazała się kotem na dystans - bliżej niż 1,5 m nie dalo się do niej podejść. Na szczęscie Czarusia zaprzyjaźniła się z bardzo miziastą, ale strachliwą Milusią i znalazł się domek, który wziął je obie. Milusia (która kochała mnie całym serduchem) starsznie przeżyła rozstanie i 2 tygodnie siedziala za kanapą, Czarusia wcześniej zaczęła zwiedzać dom... Na szczęscie Milusia w końcu się przełamała, zrobiła się miziasta, spała z nową Dużą, a Czarusia pozostała także w nowym domu "kotem na dystans" i po prostu była towarzyszką Milusi.
Miałam tez adopcję Zuzi i Wybrednej, dwóch kotek z mojego szpitalnego stada, które były własciwie półdzikie - do nas podchodziły, dawały się głaskać (Wybredna0 i nawet brać na ręce (Zuzia). Kotki się przyjaźniły - i wypatrzyła je Pani Krysia z Krakowa! W pierwszej chwili nie chciałam wierzyć, że to prawda, ale kotki pojechały do krakowa, mieszkają do dzis w mieszkaniu z Panią Krysią, dają się głaskać, tylko na kolanka nie przychodzą...
Widzisz, takie pozornie nierealne adopcje też się udają! Życzę Ci z całego serca, żeby Toe i Czarek znaleźli domek, który zaakceptuje ich niezależnosć i małą miziastośc. Ja np. jestem całkiem zadowolona, jak koty nie mają ochoty na mizianie, bo ja na te ich mizianki mam mało czasu! A Teo i Czarś są sliczne, trzeba je reklamowac jako koty dla osób, mających mało czasu - wystarczy je nakarmić, sprzątnąc kuwetkę i więcej nie będą zawracac głowy swoim Duzym.

A czy Teo i Czaruś się lubią?