Update końcowy:
1. Lesio znalazł dom u młodej pary 3 bloki ode mnie. Oczywiście pokazał na co go stać i że nie ma lekko, i 2 dni po przeprowadzce zafundował powrót KK z wysoką goraczką i mooocno zapuchnietym okiem z wyłażącymi 3cimi powiekami i czym tam jeszcze. Tak więc w niedzielę wieczór zamiast sobie odpoczywać jechałam na sygnale z nowym panstwem kociaka do gdyni na całodobową.
Nowy dom strasznie przejęty, jak jechałam patrzec na oczko to nie wiedziałam czy mam ratowac Panią która strasznie płakała że biedny kotek, czy głaskać Lesia któremu było wsio-adno.
Przed 3 dni rani i wieczor wymiana informacji jak mędzy młodą mamą a babcią: ze Lesiu zrobił albo nie zrobił kupy, że kolor miała taki a taki, konsystencja taka a taka... no cóż

Dostaje zastrzyki do jutra, żaden zastrzyk mu nie straszny: póki go trzymają ciepłe łapki to LESIO NAWET NIE MIAUKNIE.
W każdym razie goraczki niet, kupy prawidłowe, oko w normie, bawi się na całego.
2. Jeden starszy Pan co się spóźnił na Lesia wziął do siebie Basię od dzidzi. Tak mi płakał że nie może mojego wziąść że całe 3 dni szukałam mu kota. Okazało się że mieszka 5 minut od dzidzi, tego samego wieczora co ją dostał dzwonił do mnie z peanami na cześc kotów, ich szukania oraz kocich prążków i w ogóle. Więc Lesio dostarczył jeden extras:)
3. Gryzelda z kolei wczoraj dostała ropy na oku i gorączki. Rano TZ leciał zamiast do pracy to do weta, okazało się ze ta wariatka wsadziła gdzies ryło i uszkodziła sobie lekko oczko. W grę wchodzi uszkodzenie mechaniczne lub chemiczne ale podobno bez dramatu.
Oczywiście w przeciwieństwie do Lesia za zastrzyk zrobiła z TŻ I Weta mięso mielone.
Mój typ: wlazła małpa do wanny jak zaczęłam napuszczać wodę i wsadziła pycho akurat w to miejsce gdzie w sekundę później poleciał strumień wody, oczywiście zanim zauważyłam to kota już nie było (chociaż nie miauczała w ogóle). Zasadniczo dostała wodą prosto w ryja że tak powiem, może być to, bo nic innego mi nie wiadomo żeby się działo.
Ten mały osiołek musi wsadzać pycho wszedzie, kiedyś 2 dni łaziła z poskręcanymi wąsami bo jej się tealighta zachciało, można 24h/dobę pilnowac, chować wszystko co się da, a i tak coś wykombinuje. Niedawno zeżarła mi nawet ładowarkę do telefonu (bo ten telefonik tak śmiesznie miga....)
W każdym razie wet twierdzi ze nie mam histeryzowac póki co, chora raczej nie jest bo szczepiona na bodaj wszystko albo prawie wszystko.