Dzień dobry, wróciłam

I wstałam (przespałam 14 godz....

)
Tak ja Ania pisała, Antonio był naprawdę spokojniutki w czasie podróży (jak będę z moimi kotami jechała do weta, też muszę przykryć czymś transporterek). Gdyby nie to, że wiedzieliśmy że kot jest w kontenerku to można by przypuszczać, że jedziemy bez kota

Oczywiście jak się zaglądało do Niego był niezadowolony - syczał. Transporterek został z kotem

Niestety u Państwa w mieszkaniu (Pani była nieco przerażona, jak nas czwórka się stawiła

) nie wypuszczaliśmy kota, ale może to nawet lepiej - obawiam się, ze Pani nie dałaby rady rozmawiać ze mną i pilnować córki, żeby nie biegła do kota

Córa była żywo zainteresowana transporterkiem i zawartością i nie przeszkadzało Jej posykiwanie Antonia (cały czas podchodziła i próbowała albo podnieść kontenerek albo grzebała coś przy drzwiach). Oczywiście przekazałam, żeby zwracała uwagę na stosunki kocio-dziecięce, a Pani powiedziała, że u rodziców (teściów? nie pamiętam dokładnie

) mają pieska i córa wie jak obchodzić się ze zwierzakiem.
Udało mi się chyba wszystkie zalecenia od Pań lekarek przekazać, żeby Państwo nie przejmowali się syczeniem Antonia, bo to reakcja obronna, a nie agresja, żeby wypuścili Go najpierw w jednym pomieszczeniu, że można walerianą pokropić legowisko i kuwetę

W książeczce gentlemana jest wizytówka lecznicy i poinformowałam Panią, że może dzwonić i pytać o szczegóły.
Ogólnie, obawiam się, że zagadałam Panią

Udało Jej się zapytać tylko o szczepienia... a moje towarzystwo już przebierało nogami, że chcą sobie iść
Aniu dostałaś jakąś wiadomość, co u Antonia? Dzwoniłaś? Ciekawa jestem jak aklimatyzacja.