Wiesz co, myślałam, że to pojęcie "messie" jest tylko zarezerwowane dla ludzi zbierajacych śmieci a tu proszę znalazłaś coś dla mnie mega ciekawego tzn. wiedziałam, że coś takiego jak zbieractwo kocie istnieje, ale jeszcze o tym nie czytałam.
Tam jest taki artukuł o babci, która na 2 pokojach ma 100 kotów, tzn. zdaję sobie sprawę z tego, że nie trudno żeby w przeciągu nawet dość krótkiego czasu posiadać taką lub podobną ich ilość. Ja codziennie mogłabym do domu przynieść jednego a wiosną to jeden miot dziennie. W zasadzie nie jest trudno się w tym wszystkim pogubić. Moja siostra już mysli że się w tym pogubiłam
Rzeczywiście w dzisiejszych czasach nie liczy się to, że pomagasz zwierzątom, nikomu się tym nie pochwalisz tzn. możesz powiedzieć, że np. w tym roku uratowałam od śmierci 10 kotów, ale z pewnością nikogo to nie zainteresuje, inaczej gdybyś powiedziała, że dostałaś nową pracę w redakcji lub wybierasz się na narty do Słowacji lub jesteś w ciąży - to stajesz od razu w centrum uwagi. To, że ktoś pomaga kotom to w oczach większości jest dziwolągiem i jakimś popaprańcem. Liczy się to czy masz zawodową pozycję, zajefajne auto, zresztą w ogóle liczy się czy osiągnęłaś szczyt sukcesu. Jakie to denne, myślę tak sobie tylko ja, ale powiem nieskromnie, że w ewolucji karmicznej jestem już na samej górze.
