Wczoraj miałam dzień dobrych wieści. Rozmawiałam chyba z pół godziny z domkiem siostrzyczek (który czasem, czasem tutaj zaglądał więc – jakby co – pozdrawiamy i prosimy się nie gniewać, że trochę wieści o dziewczynkach przemycimy

). Niewiele już z tej rozmowy pamiętam, ale spróbuję sobie odtworzyć… Spróbuję, dopóki jeszcze pamiętam.
Siostrzyczki są zdrowe, urosły, mają piękne, błyszczące futerka i są bardziej umięśnione. Bardzo, bardzo bym chciała (co jest zresztą oczywistą jasnością i właściwie pisać nie trzeba, ale przy okazji w Kosmos życzenie wysyłam), żeby rosły nasze dziewczynki w zdrowiu i żyły długo i szczęśliwie – to także w kontekście tego, że domek wciąż ma traumę po odejściu wcześniejszej koteczki… I jak tylko któraś z siostrzyczek robi się bardziej spokojna, od razu idzie pod obserwację… I pojawia się strach…). Ale narazie i w ogóle wszystko jest w jak najlepszym porządku: Amaya i Ayumi są pełne wigoru, rozrabiają, ale są przy tym bardzo delikatne. Dostały swoje domowe przezwiska: jedna nazywana jest dzikunem ( to Ayumi – jest bardziej przebojowa, charakterna i większy z niej rozbójnik), druga została ochrzczona Memlaczem (bo memla/ssie wszelkie fragmenty czegoś: np. rąbek koszuli nocnej bądź też pościeli).
Ogólnie domek jest bardzo z dziewczynek zadowolony, uważa, że to dobra decyzja o adopcji dwóch kotów naraz: nie nudzą się, zajmują się często same sobą, bawią się razem, dokazują, ale i śpią wspólnie i liżą się nawzajem. Polubiły babcinego psa

. Niestety świnka raczej musi zostać pod ochroną

. Poza tym urządzają w domu pokazy np. zapasów, co fajnie się ogląda

. Dziewczynki śpią z ludźmi w łóżkach. Pańcia zakupiła im jakieś posłanko, ale niestety, na razie nie cieszy się wzięciem
Co jeszcze… Aha. Amaya, to o bardziej łagodnym usposobieniu jest grubsza i uwielbia jeść. Do tego stopnia jest łakomczuchem, że jak zazwyczaj trzyma sztamę z siostrzyczką, tak przy misce… więzy pękają… Amaya zamienia się w groźnego lwa i nawet łapką potrafi przegonić siostrzyczkę. W związku z tym obecnie mają dwie oddzielne miseczki. Poza tym domek już rozróżnia dziewczynki, co na początku wydawało mu się niemożliwe… Są inne i z wyglądu (choć wiadomo, że jednak bardzo podobne) i z charakteru i usposobienia.
Przyjeżdżają do nas 7-8 sierpień.
Pozdrawiamy Mimisiowy

domek i Hanusiowy

bardzo, bardzo. Hana jest histeryczką – u weterynarza dała popis. Ale z niej zawsze, nawet i u nas, była „cicha woda”.