Jestem wreszcie i nadrabiam wszystko powoooli
U Bruni w porządku, to znaczy było w porządku kilka dni temu, bo po kilkudniowym, stałym kontakcie nie dostałam info przez następne kilka dni. Cały czas sobie (i mamie zresztą) powtarzam:
to już nie mój kot, to już nie mój kot;
nie mogę jej (Bruni) ciągle kontrolować...i tak dalej. Kilka miesięcy wspólnego życia odcisnęło niemałe piętno, gdzieś tam w moim sercu i psychice
Przez ten długi czas, kiedy mnie nie było, dostałam od losu nowe wcielenie Buruni - Bambino.

To zdjęcie z 7-8 sierpnia. Bambino miał wtedy jakieś dwa tygodnie, może odrobinę mniej. Teraz to wieelki tygrys szablozębny, ale ciągle lubi ciągnąć z butelki

Aktualnych zdjęć brak, bo aparat wyjechał na wakacje. Wrócił już, ale akumulatory potrzebują sporej dawki prądu żeby ożyły...
Pierwszy dzień nowego, być może, lepszego życia Bambino zaczął się w śmietniku, ale jakiś strasznie zdeterminowany Pan wraz ze swoim Synem postanowili za wszelką cenę wyciągnąć małego kluska za śmierdzącego potrzasku. Później, standardowo, świdnicka lecznica i następnie niestandardowo mój dom
Z "poprzedniej" trójki maluchów została Bąbleka - mała, puszysta, przypominająca misia kulka, wyrosła na przeraźliwie chudą, przepiękną dziewczynkę. Charakter
odziedziczyła, niestety, po Bruni.
Zdjęcia wyżej wymienionej dwójki niebawem.
Pozdrawiam serdecznie Ciocie! Miło tu wrócić
