Wczoraj je widziałam. Biedactwa małe bardzo płaczą i potrzebują kontaktu z człowiekiem. Karmienie ich co 2 godziny jest ponad siły przy 400 psach. Gdyby ktoś je wziął choćby na 2-3 tygodnie, póki nie będą samodzielnie jadły, to już byłoby coś. Nawet gdyby po tym czasie wróciły do schroniska, to już byłaby znaczna pomoc.
kurcze akurat teraz znalazlam prace wiec ciezko ale maluchy nie musza byc karmione co dwie godziny przeciez jesli bedamialy troche dluzszy odstep to nic nie si=tanie sie zwlszcza ze to juz troche wieksze maluchy
Tyle, że one drą się strasznie, jeśli przerwa jest dłuższa niż 1,5 godziny, więc muszą dostać jeść. Mamy dt dla 2, jeszcze 2 jest do zaopiekowania. Jutro mogłyby przyjechać do W-wy, gdyby ktoś się zgłosił chętny...
Nie mam jeszcze. Tym razem pojechałam do schroniska bez aparatu. W ogóle nie przygotowałam się na to, że pojedziemy. Okazało się dzień przed, czyli w sobotę. Jak tylko Aneta mi podeśle linka, to Ci go wyślę.
Samych burasów w biurze jest aż 6 (2 nad którymi znęcał się pijak, chuda matka plus kociak Speedy plus Żyleta plus dzikuska, która nigdy nie schodzi z szafy) plus Korsyka i Martynika plus mały, czarny terrorysta.
Koci stan w schronisku: Córka- nie do adopcji Przylepa- nie do adopcji Żyleta dzikuska chuda Speedy terrorysta 2 kocury od pijaka Korsyka Martynika czarny- nie do adopcji Trini Bezusia 6 (?) dzikusów w osobnym budynku
Nie mogę sobie przypomnieć imienia koteczki, ale pozostałe pamiętam Kocury od pijaka to Fiodor i Leo, kociak bury to Speedy, jasno-bura kotka to Żyleta-Bisia, trikolorka to Martynika. Trzeba dać jakieś imię czarnemu terroryście. Jakieś propozycje?