Wieści z dzisiaj:
Dyżur przespokojny, Irenka chodziła za mną niemalże krok w krok, a za nami Miszka
Hania dała się wymiziać za wsze czasy (zwróćcie uwagę na jej dupkę, bo ona jest taki tłuścioszek, że chyba jej trudno się umyć - miała sporo "tego" przyklejonego do futra - dzisiaj ją trochę umyłam, ale warto by może powtórzyć jutro).
Na ogólnym w kuwetach ładne komplety, za to piasek rozniesiony

zostało im sporo chrupek, więc tylko trochę dosypałam do karmników. Dałam im tę Smillę, co została w lodówce - szczególnie Irence posmakowała.
Zdjęłam pranie i wstawiłam kolejne, rzeczy pochowałam do szafek (szacun wielki za te porządki - bałam się coś włożyć, żeby nie zepsuć

Skończyło się Zylkene 225mg (była jedna kapsułka - więcej nie znalazłam nigdzie), dałam Kami 3x75mg.
Kami chyba w złym humorze dzisiaj, bo buczała i łapkami machała na mój widok. Dałam jej w dwóch miseczkach Bozitę (na parapecie z Zylkene, na podłodze samą). Miskę z mokrym miała pustą. W obu kuwetach komplety, kupka mała, ciemnobrązowa i sucha.
Misiek w dobrym nastroju, komplet w kuwecie

tylko kupy małe i dość suche.
W szpitaliku zostawiłam nadal otwarte okno, a firaneczki włożyłam do szafki po lewej stronie zlewu.
Wyrzuciłam parę rzeczy, czyli wycieraczkę sprzed drzwi, mate wycieraczkową z łazienki i to zielone do zmywania podłogi, co się nakłada na plastik, ponieważ jak weszłam do łazienki, to zostałam pozbawiona lekko przytomności z powodu zapachu, którego sprawcą była susząca się na podłodze wycieraczka z ogólnego. Mimo drugiego prania zapach nadal zabijał, więc pozbyłam się tych rzeczy na zawsze. Zostawiłam drzwi do łazienki otwarte, mam nadzieję, że będzie lepiej, ale warto by pomyśleć może o wentylacji w łazience. Prośba, żeby zostawiać drzwi od łazienki otwarte.
Podłogi umyłam, parapety i biurka wytarłam, lampy chodziły włączone na ogólnym około 1,5 godziny.