
Jednak co tu pisać? Nowego, odkrywczego,dowcionego...
Dzień jak co dzień.Nie chce być dłuższy. Sprzątanie sikunów, przemawianie (czasem ścierką) do rozumu bardziej opornych,łagodzenie sporów, wydawanie każdemu innego posiłku i w innym miejscu, leki, kuwety,smarowanie...A w tym dziś ja.Sama z bolącą głową. Ledwo do pracy sie wyrobiłam ale każde zostało obsłużone i wymiziane.
Lila nie chce jeśc sama.Każą nam ją nie karmić .Mam obawy.Na leki ładnie reaguje. Jest zakochana w mamusi.Mamcia jak wychodzi i każe córeczce w wyrku leżeć to ta długo wytrzymuje na kołderce.Tak utożsamia sie z Danką,ze tylko czekać jak przemówi ludziowym głosem i jęzor sobie przebije.Podrosła troszkę (kocia znaczy się) ale nadal ma problemy z brzuszkiem.Jedzenie pewnie.Nie ma to jak prawdziwej mamusi pokarm.
Jagodzia oczki zdecydowanie lepsze.Ale zwymiotowała wszystko dzisiaj. Bardzo sie martwię bo ona ma słaby apetyt.Może cały dzień nie jeść i nie pić.Brzuszek tez zakłopotany

Zmartwił mnie Fuksik. Wyszedł rankiem ospale do miski kulejąc na przednia lewą nóżkę.On, pierwszy żarłok i bawidamek olał miskę i mnie.Gorączki nie ma. Szaleniec z niego wielki i pewnie skoki uskuteczniał. Widziałam nie raz jak spadał po nieudanych próbach wdrapania sie w różne dziwne miejsca. Wet kazał podać leki przeciwbólowe jakie mieliśmy dla Iguni. Kochany facio, bez szemrania odebrał telefon. Dla niektórych to blady świt jest a nawet środek nocy.


Od dzikunó wróciłam zmokła.Dosłownie ciekło ze mnie.Wszystko zostawiłąm przed drzwiami.gadziny nie bacząc na deszcz w komplecie się zjawiły.Zeżarły nawet rozmoczone chrupki,które zawsze starają sie ominąć. każdy zajął swoje miejsce przy garze alebo pod samochodem.Przyszedł anwet dzikun nad dzikunami. Kot podobny do Wojtka i Kajki.
No,włąsnie Kajka


edit:literówki
