Znowu lekko zaspałam. Dzięki nowemu lekowi. Więc do kotów wyszłam później. Co nie zawsze jest powodem zadowolenia futer. Ale dzięki temu znowu zobaczyłam chudą ciemną szylkę zmierzającą na korty. Już ją widywałam. Nie wiem skąd przychodzi. Martwi mnie jej stan. Urodziła?! To kot widmo. Wyczuła chyba ,że ktoś się przygląda chyba. Przystanęła i czujnie zlustrowała okolicę. Stałam daleko, przy pompie po drugiej stronie ulicy. Jednak mnie dostrzegła i zawiesiła na mnie wzrok. Nie ruszałam się więc uspokojona poszła do mich. A one puste bo paniusia się spóźniła
Kot widmo.
Zobaczyłam też przepięknego burasa z białymi znaczeniami. Nawet nie jest bury tylko szaro/srebrny z wyraźnymi ciemnymi pręgami. Ma biały żabot, skarpetki, koniec ogona (chyba) i na pysiu. Jest dużawy i piękny. Jadł gorączkowo nie zwracając uwagi, że stoję w krzakach i mu się przyglądam. Czyjś wychodzący? Czy wyrzutek?
W trawie czekał też bury jamnikowaty kocur. Też widmowy jegomość. Jest ciemny w mocne pręgi. O jamnikowatej sylwetce i przepięknych zielonych oczach. Znam go. Myślałam, że już nie żyje bo długo go nie widziałam. A on, jak zwykle, maskuje się. Złapany na kastrację całkowitym przypadkiem. Gdy zjawił się bo Igunia była w rujce. Raczył był wejść do łapki.
Nie był jedyną "zagadką" która nasze łapki odwiedziła. I poszła pod nóż. Ciekawe czy one, znaczy się te zagadki

, też przyłażą.
Najlepszy był kotłowniany Kajtek. Tak się wydzierał ,że pół osiedla chyba obudził

. Nawet wyszedł ze swego bezpiecznego miejsca na ulicę i pod autem wydawał dżwięki niezadowolenia.
Ile jeszcze jest takich , o których nawet nie wiem a które przychodzą do misek ? Tylko przypadek pozwala mi je dostrzec.
Ciężkie życie takich zwierząt. Są uzależnione od pomocy ludzi. Przemykają jak cienie po okolicy. Kryją się i nie ujawniają. Może i dobrze. Po co jakieś "ludzkie dusze" maja je widzieć. Zanim oni, znaczy się te dusze, oczy przetrą i otworzą miski są puste.