Wczoraj wieczorem zaniosłam jednak Nosię do mieszkania Reni. Tam to zupełnie inny kot, szczęśliwy, wyluzowany...itd. Oczywiście, nie w łazience, ale w pokoju. Nosia szalała z wędką, dawała się przytulać i pięknie mruczała. Udało mi się ją zmęczyć i serce mnie zabolało, kiedy kotka położyła się na fotelu, chciała tam chyba pospać. Niestety, musiała pójść do łazienki, nie protestowała i zainteresowała się miskami. Dlaczego ją tam zabrałam? U mnie nie czuła się komfortowo, za dużo chyba kotów w jej otoczeniu. Leżała prawie cały czas na parapecie, nie bardzo też chciała się bawić. W pewnym momencie przysiadła na posłanku, na którym wczoraj się załatwiła i chciała to powtórzyć. Wzięłam ją szybko do kuchni, pokazałam dwie kuwety, w tym jedną ze żwirkiem z ziemią. Nie chciała się tam załatwić. W końcu weszła ....do zlewu i tam zrobiła siusiu, centralnie do otworu

Nie miałam wyjścia. Dla jej dobra musiałam ją zanieść do Buni. Ona bardzo chętnie byłaby z Bunią, ale problemem jest białaczka Buni i kuweta. Zobaczę, co dalej. Ona załatwia się ( siusiu) do umywalki, za jakiś czas zamknę otwór i naleję wody, może wtedy załapie kuwetę.
Łapek jest zupełnie inny. Zero stresu, 100% trafień do kuwety, przyjaźń z kotami, do mnie przychodzi na mizianki, często śpi na kołdrze w łóżku.
Nosia na fotelu, z ulubioną wędką również


Lila przychodzi tam, gdzie karmimy kociaki

Ona też lubi się bawić.