Dziękuję Cioteczki, za to, że JESTEŚCIEI znów beczę…
Wiem, że nie powinno się wypuszczać kotków,
dla ich bezpieczeństwa, ale……
Właśnie, ale.
Kira i Kirek są kotami, które znalazły się u nas jako dorosłe uliczniki.
Strasznie chciały wychodzić…a jak można zamknąć kota,
który mimo niebezpieczeństw jest tak szczęśliwy na dworze…
Maję wychowywałam od maleńkiego kociaczka.
Trafiła do nas, gdy mój tata był już w szpitalu.
Nie zdążył jej już zobaczyć.
Była kupką radości w tych trudnych dla nas chwilach.
Sprawiała, że mimo ogromnego bólu, na naszych twarzach pojawiał się uśmiech.
Tak było zawsze.
Była kupką szczęścia.
Taka radosna, wiecznie domagała się pieszczot.
Zasypiała w rękach człowieka jak dziecko i w nocy aby spać –
musiała którąś częścią ciała dotykać człowieka.
Ona sprawiała, że ten dom żył.
Widziała jak inne koty wychodzą, obserwowała je z okna
i bardzo chciała być z nimi.
Płakała, że chce na dwór i … zaczęliśmy ją wyprowadzać na smyczy,
żeby poznała okolicę.
To ona pokazała kotom, jak wchodzi się po desce do domu.
Była duszyczką wszystkich kociaków.
Przepadały za nią.
Wiecznie sprawiała wrażenie beztroskiej i takiej szczęśliwej – oj
gdybyście widziały, jak się cieszyła będąc na dworze...
Razem z Kirkiem i Smykiem tworzyli trio rozrabiaków.
Zawsze trzymali się razem…
Jej radość życia udzielała się wszystkim.
Moja ulica jest w nocy świetnie oświetlona – naprawdę
i prawie pusta.
Raz na godzinę przejedzie jakiś samochód.
Wypuszczaliśmy ja właśnie w nocy, bo…wtedy miała być bezpieczna.
Wiem, nie powinniśmy, ale nie potrafię uwięzić kota w czterech ścianach,
gdy widzę, jak jest szczęśliwy ganiając o zmierzchu muszki
na trawie…
Ok. 2-3 w nocy usłyszałam wypadek.
Straszny huk.
Pomyślałam sobie: „oooo jakiś wariat w coś przypieprzył” i czekałam
na sygnał karetek i policji.
Przyznam, że przez chwilę zastanowiło mnie to, że jest cisza – nie
słyszę żadnych syren.
Potem do pokoju weszła uradowana moja siostra z informacją,
że Kira weszła do domu po desce – nigdy tego nie robi – nigdy
!!! Anka powiedziała nawet, że chyba jej odbiło, bo miauczy
i chce się miziać.
Dziś myślimy, że widziała co się stało.
Może to głupie, ale wierzę, że przyszła powiedzieć,
że coś się stało Maji.
Już nie wchodzi po desce – to był jeden raz.
Pozbierałam ją i zakopałam kilka bloków dalej w miejscu w którym
nikt mnie nie widział.
Zapaliłam świeczkę w oknie, żeby trafiła do domku
i rozsypałam płatki róży w miejscu w którym zginęła….
Teraz dom umarł…. razem z nią.
Kirek nie wychodzi na dwór i nie je.
Kira ciągle chce się miziać – co jest do niej niepodobne.
Myślę, że albo tęskni za Mają, albo czuje, że my jesteśmy bardzo smutni
i chce nas pocieszyć…
i walnę w twarz każdego, kto powie, że koty nie czują, nie tęsknią
i nie wiedzą, co to śmierć….
Wiedzą i wiem, że przeżywają swój smutek i tęsknotę.
A potem, ….dowiedziałam się, że Szurania uciekła…
