zunia maluszek jest w transporterku na stole ,w kuchni ..mini...tylko jeszcze tam mogłam goulokować ,jak jechałam po niego wiedziałam że jest chory ale nie widziałam ze odchodzi....mowiłam tej babie

że bede leczyć ale wraca codziennie do niej..ale jak zobaczyłam......przyniosła zawinietego w tetre ,wyciągnełam ręka a ona do mnie pani go nie rusza ,on śpi

...a ona poprostu lał się przez ręce ,było uspic ,selekcja naturalna ...ale jak mogła przechpodzic koło niego tyle czasu i nie zareagować...wiem niepotrzebnie wracam do tematu...złoszcze się jeszcze bardziej..miałam po wecie przełozyc go przez furtke ...ale tak strasznie lało a te 25 dkg. kości ciągle żylo...wywalic na deszcz....ona sobie poszła ,zadzwonila po 7 rano że nie znalazła go ..
brzydko mysle i brzydko wulgarnie glosno mówie ...i to też mi nie pomaga...
daje mu na siłe w ten zasuszonu brzuszek convalescensa...nie chce pić ..ale ja zmuszam ,inaczej nic z tego nie bedzie...
kocie z Oświęcimia...ale żyje....jutro 3 odrobaczanie..