Dziękuję Cioteczki, że jesteście.
Powiem, że mimo stanu Taszy, dziewczyny dają mi tyle radości,
że normalnie brak słów.
Dla nich wstaję co rano.
Są takim moim światełkiem w tym szarym życiu
i nawet jak coś zmalują, a ciągle im się to zdarza
i jestem na nie zła, to za chwilę tak mnie rozbrajają,
że siadam i śmieję się szczarze.
Przykład:
Nie wiedzieć czemu, ale Ivi zachowuje się tak,
jakby wieczorami czekała na moment ścielania łóżka.
Gdy tylko wyjmę pościel, już siedzi na środku łóżka i wpatruje się
we mnie tymi wielkimi oczyskami mówiąc:
"no zaczynaj – bawimy się."Taaa – położenie prześcieradła graniczy z cudem,
bo dla niej to świetna zabawa.
Zazwyczaj jestem zmęczona i początkowo mnie to wkurza,
ale kończy się zawsze tak samo – siadam brehtając się z niej
i zaczynamy się tarmosić.
Tasza nie uczestniczy w tej zabawie.
Przeważnie siedzi na fotelu obok i patrzy, jakby nie rozumiała
o co tyle zamieszania.
No i parapet z kwiatkami.
Uwielbiam kwiaty i zanim pojawiły się dziewczynki,
mój parapet był moją dumą.
Co się zmieniło?
Teraz zamiast kwiatów mam badyle kwiatopodobne
i większą połowę z nich już z żalem serca wywaliłam.
To samo tyczy się firanki.
Po wyrzuceniu ostatniej – bo wyglądała jakby przeszła przez
niszczarkę do papieru, darowałam sobie wieszanie następnej.
No ubyło mi też kilka kompletów pościeli,
po tym jak po zajęciach wracałam i zastawałam małe-duże ups.
No kociaki uznały chyba, że trzeba mi zrobić niespodziankę,
a że wzór na pościeli był taki sobie, to postanawiały namalować
mi kwiatuszki – dosłownie,
używając do tego kwiatków, ziemi – im więcej tym lepiej,
no i oczywiście wody z podstawków dla wzmocnienia efektu…..
a może chciały posadzić kwiatka na środku łóżka – tego nie wiem.
Jednym słowem dziewczyny demolują całe mieszkanie.
Moja siostra i mama też już nie mają kwiatków na oknach
i firanki pospinane agrafkami.
Tasza uwielbia wszystko co szeleści, a reklamówki są jej pasają.
Gania i lata z nimi po całym mieszkaniu często nie wyrabiając
przez te tylnie nóżki na zakrętach.
Gdy Ivi i Tasza zaczynają się bawić, schodźcie z drogi narody.
Kira gdy tylko się "zaczyna" zabiera się i wychodzi na dwór,
podobnie jak Kirek – chyba nie pasuje im ten cały rozgardiasz,
choć przyznam, że Kirek wykazuje chęć zabawy z nimi,
ale chyba nie wie, jak i od której strony się do tego zabrać,
bo to to takie małe coś lata…
Za to Sara jest pierwsza do gonitwy z dziewczynkami,
tylko gabarytowo, to więcej zniszczeń robi niż wszystkie koty
razem wzięte, bo ni jak nie rozumie, że jest za duża
i że nie umie skakać po meblach tak jak one.
W ogóle dziewczynki uwielbiają Sarę i... wzajemnie.
Kiedyś w nocy szukałam Taszy.
Lubię wiedzieć gdzie która śpi.
Latałam z latarką po całym mieszkaniu, żeby reszty familii nie obudzić
i nic.
Kot jak kamień w wodę.
No normalnie w szoku byłam, że nie wiem gdzie jest.
W końcu się poddałam – rano się znajdzie.
Idę do łazienki, zapalam światło i patrzę na psa.
Przyglądam się dokładniej, a tu Sarze spod pyska ogon wyrósł.
Biorę latarkę i co widzę?
Tasza wtulona w Sarę śpi w najlepsze.
Ivi też lubi się zanurzyć w futro Sary, ale ona woli część ogonową
hi,hi.
Aaaa ....nie wiem, czy to normalne, ale Ivi bardzo dużo pije.
Mówiąc dużo, mam na myśli więcej niż inne koty,
a dokładniej wypija 1/3 szklanki wodu dziennie – czy to normalnie,
bo nigdy się z czymś takim nie spotkałam, a jak już zaczyna pić,
to normalnie przysysa się do tafli wody i nie liże jej języczkiem,
tylko wsysa jak koń.