martka pisze:Czy to Duduś był taki chory ostatnio?
Tak. Duduś to ten młodziutki wykastrowany kocurek, który się chyba komuś zgubił na Gądowie na początku kwietnia. W niedzielę 6 kwietnia
wdzierał się ludziom do mieszkań w jednym z bloków na Ostatnim Groszu(o zamykanej bramie). Został siłą wyrzucony na trawnik obok okienka
wolnożyjących kotów.
Wyjeżdżałam i musiał zostać w azylku w klatce. Byłam pewna, że jego opiekun szybko odnajdzie się, najpóźniej za dwa dni. Wtedy nie wyglądało na to, że był kotkiem wychodzącym(bardzo był wystraszony, ale nie wynędzniały, więc długo się nie błąkał)dlatego ogłoszenia o nim zostały wywieszone tylko w najbliższej okolicy (i we wszystkich klatkach bloku w którym został znaleziony).
Jednak teraz myślę, że być może przybłąkał się z daleka.
Był na pewno kotkiem kochanym wielkim pieszczochem, takim wiecznym kocim dzidziusiem; do każdego od razu idzie, przytula się ssie.
Wczoraj nie mogłam tego zademonstrować Kici i jej rodzince bo był za bardzo podescytowany możliwością buszowania w pokoju Loli.
Jednocześnie jest bardzo śmiały i pewny siebie(ale grzeczny)w każdym nowym miejscu. Można z nim chodzić na wizyty i podróżować.
Jedyne czego nie cierpi, to wizyt u lekarza Zmienia się wtedy w kota-niebezpiecznego szaleńca.
Bardzo go stresował chyba przedłużający się pobyt w klatce bo przestał jeść i ta wielodniowa głodówka chyba spowodowała uszkodzenie wątroby.
Jednak już ma dobre wyniki. Musi tylko brać jeszcze Hepargen przez 8 dni i być na diecie.
Niestety czeka nas jeszcze kontrolne badanie krwi.
Zaczniemu mu szukać nowego domu, bo prawdopodobieństwo, że jednak odnajdzie się jego opiekun jest bardzo małe.
A poza tym trudno mi zrozumieć dlaczego taki wspaniały kot nie jest intensywnie szukany.
Może to był jakiś pilny wyjazd....
Mam pewien kłopot.
W środę rano wyjeżdżam i wracam 13 maja.
Duduś nie może być zostawiony z moimi kotami (bo jest ich dużo, nie znają go i mogłoby z tego wyniknąć piekło; on nie da sobie w kaszę dmuchać i nie wiem w ogóle jak się zachowuje w towarzystwie innych kotów). Jest na pewno zaczepny- wsadzał łapkę do klatki w której siedziala Lola już gotowa do drogi.
Dzisiaj jadę z nim do Wałbrzycha do mojego syna sprawdzić, czy Duduś pogodziłby się z Misiem przez parę dni (ale syn ma tam jeden pokój tylko).
Jeżeli nie to szukać będę zaufanej osoby, która przychodziłaby do Dudusia raz dziennie na 1 godzinę( odpłatnie).
Czy ktoś mógłby polecić mi taką osobę?
W Doranie widziałam tydzień temu ogłoszenie o podobnych usługach, ale za mało mam czasu, aby sprawdzić czy jest to osoba godna zaufania.