MalgWroclaw pisze:Jak się macie, poza ortografią?
bul głowy jest
Jestem zmęczona. Ogarnęłam deczko chatę. Odnawiają klatkę schodową więc w domu pełno pyłu. Nasmażyłam racuchów z jabłkiem. Jest zupa i placki mają być dopełnieniem. Zerknięcie w gar dało mi kopa do ich upichcenia. Bo... z kartoflanki nie wiele zostało. Danka mnie się pochwaliła, podjadając kolejnego placka, że wczoraj dwa razy
doliwkę sobie robiła. Janusz też nie żałował sobie. Dziś będzie pod wydział.
Szalony Kot pisze:Asiu, a jak maluszki z sosny? Bo czytam z pierwszej, że już u Ciebie
I jak Ruda Mańka?
Tak, dobrze dopatrzyłaś się. Malce są u mnie. Co bym nie myślała i co byście Wy nie myśleli, musiałam je przejąć. Obiecałam, że po szczepieniach je utulę i tak zrobiłam. Ania nie odzywała się gdy czas leciał. Pewnie czekała na mój ruch. Nie mogę sobie pozwolić robić w jaja jedną z nielicznych osób w Otwocku, na które liczyć mogę. Poza tym ma w swoim domu i tak armagedon.
Koty są cudne. Podrosły. Futerko powoli im się zmienia. Pchły jak czołgi zwalczone zostały. Zapodałam Advocata wszystkim.
Co do pcheł. Miały "łatwą" przeprawę do insektowego raju. Gdy do nas trafiły obficie wypryskałam je ... Felivayem. Stał obok Fiprexu. Ot, gapa jestem jak cholera. Stał obok to sobie bez czytania sięgnęłam. Dopiero ożywcza aktywność pchliców mnie zastanowiła i zmusiła do poczytania napisów na sprajach. A te sobie łaziły luzacko wśród kudeł. Urządzały drink-party sącząc przez słomką krewkę dzieciaków. Śpiewały "pchło czy ci nie żal..." i tańcowały z przytupem. Śmiecąc , żule paskudne, odchodami gdzie popadnie. Rury tylko niektórym brakowało by zabawa była pełna. Gdy nadszedł
Dzień zagłady rok 2019 
nawet nie zauważyły jak je sen ogarnął. Łby na drinki opadł i ruszyły łapa w łapę po pchlej tęczy do pchlego nieba. Swoją drogą jaki kolor ma pchla tęcza?
Dzieciska to dwa chłopaki i dziewunia. Wszystkie to pingwinki. Już widać ,że biało-czarne. A nie buro-rudawe. Gładkie pod ręką. Kuwetkują bez problemu. Super zarobaczone. Lekkawe rozwolnienie mają.
Najmniejsza z nich to kobietka. Cudna okrutnie. Lubi głaski, murmurnda ale jeszcze płoszy się jeszcze. Lubi wywalać brzuś gdy się ją głaszcze. Joco ma na imię.
Chłopcy to :
Największy Joda. Urokliwiec z przedłużonym włosem. Jest piękny! Najodważniejszy. Gaduła i mruczak. Brzuszkolubny pieszczoch. Odkrył dziś wyro. Już mu chwościki rosną między paluszkami i w uszkach.
Średniak to Jogi lub Joshi (nie mogę się zdecydować choć przewaga na drugie imię jest). W dymnym kolorze. Nieśmiałek z niego ale okropnie ciekawski. Mruczy, pcha się pod rękę... by pod byle stuknięciem dać nogę. Płoszy się. Ale do jedzenia pierwszy.
Mają apetyt wielki. Największy !!!
Uwielbiją szczególnie pasztety gumretowe i miamorkowe. I Convę.
Ja wiem, że nie wypada się prosić ale gdyby ktoś coś miał na zbyciu

z pasztecików ,to dzieci szczęśliwe by były niesłychanie
Szybka fota z rana.


Testy u weta.

Mania szacunkowo będzie do maja przyszłego roku. Doskonale się odnalazła w domu.Choć niezła z niej awanturnica. Wie gdzie kroją i zapodają żarcie. Kocha Felixy i pasztetowe przysmaki.
Głupich nie sieją...