Byłam wczoraj u kotów pod hutą jak zwykle.Na razie da się jeździć rowerem, oby było tak jak najdłużej.
Sowa jest nieprawdopodobnie płochliwa.Dałam jej jeść, mnie się nie boi, podchodzi blisko, ale nie bliżej niż kilkadziesiąt centymetrów.Zaczęla jeść, ale zobaczyła psa, który spokojnie szedł na smyczy w dużej odległości.Zwiała natychmiast.Oczywiście sroki to wykorzystały i porwały jej kawałki mięsa.Pogoniłam skrzydlate złodziejki i już pilnowałam, aby Sowa się najadła.Ona ma już 11 lat, chyba zaawansowany świerzb w uszach

, ale na to już nic nie poradzę.Poza tym nic jej chyba nie dolega, wygląda naprawdę ślicznie.Karmię ją dobrze, zawsze dostaje surowe mięso lub podroby, puszkową karmę i suchą też.Ona bardzo lubi śmietanę i tę też od czasu do czasu dostaje.Ma chyba jakieś schronienie, gdzie jest czysto, bo nigdy nie jest brudna.
Misia i Jadzia jak zwykle biegły obok roweru.One są młodsze od Sowy, mają ok.6 lat.Nie powinny marznąć tak bardzo, bo są już bardzo, bardzo grube i mają gęste futerka.Czekam też aż się najedzą, bo i tam sroki czekają na jedzenie.Są bezczelne, naprawdę.Kotów się nie boją, mnie owszem.Zimą będzie gorzej, bo przy temperaturach minus 20 i niżej nakładam jedzenie i uciekam jak najszybciej.