Drogie ciocie,
Wczoraj w naszym domu było bardzo, bardzo smutno... Dlatego nie było zdjęć jakie obiecałem.
Dziś wszyscy już troszkę ochłonęli, choć emocje dalej w nas buzują...
No więc obiecałem- słowa dotrzymam.
Kobieta zmienną jest, ale żeby aż tak? Żeby kilka razy zmieniać się z potulnego baranka w wampira w przeciągu dwóch minut? Ehh, ja tych kobiet nie rozumiem...
Otóż Minia jest zawodową żebraczką. Nawet gdy jest świeżo po jedzeniu i zobaczy mamę z miską i tak zaczyna żebrać od nowa... Jak przychodzą goście to się śmieją, że mama nas nie karmi, choć ja sam Wam powiem, że brzuszek mam pełny. No więc- do rzeczy...
Zaraz po jedzeniu mama chciała posprzątać po nas i zebrała miski. Mini jak to zobaczyła wpadła w szał! Ona myśli, że jak mama ma miski to da jeść... A przecież dopiero co skończyliśmy...
Tak więc zaczęło się od prośby. Cytuję Minię:
"Mamusiu, czy ty masz miski?"

"Nie oszukuj kochana, widzę, że masz!"

"Mamusiu, dasz jeszcze parę groszków?"

"No proszę, Pusia też z chęcią zje..."

"Hmmm, ale ci jedzie z paszczy, idź umyj zęby bo tracę apetyt..."

"Nie no amma, lecisz sobie? DAWAJ JEŚĆ!!!!!"

"No nie zastanawiaj się tylko... DAWAJ!!!!"

"Ej, nic nie dostałam, będę płakać..."

Nic już z tego nie rozumiem. Mama to woła na Minię worek bez dna. Ale przecież ona nie jest workiem, prawda?
To by było tyle opowieści na dziś.
Buziaki dla wszystkich cioć i wujków,
Toff