Telefon dzwoni.
Odbieram i słyszę kobiecy głos pytający o Prawuska. Jak zwykle padają pytania o kota mimo, że w ogłoszeniu akuratnie odpowiedzi są umieszczone. Prawusek nie jest miziakiem i jest lekko plochliwy. To nie odważniak. Czasu mu trzeba. Pani bardzo zależy na szybkie adopcji mimo, że to Jelenia (jakaś tam) . Pominę cześć rozmowy ale skupię się, na ciągłych pytaniach czy kot daje...się nosić na rękach. Nie nie daje. Poza tym to wielo kilowy facet i raczej ciężko go targać by było dla sportu. Czy mam inne koty, które się dają. Nie nie mam. Pani drąży temat. Pyta czemu nie noszę futerek. Pytam po co? Mam co robić w domu a noszenie futra i spacery z nim po mieszkaniu są bez sensu. No, ale oni chcą takiego co się da bo...dzieci lubią koty nosić. Trzy i pięć latek.
Ostatecznie po cichu wycofano się przy rozmowie o zapoznaniu się z umową i wypełnieniu ankiety. Oraz o wizycie przed adopcyjnej celem sprawdzenia zabezpieczeń. Ponoć są ale Pani nie wie, czy to siatka ze sznurka czy metalowa.
Grzecznie ze słowami "na razie dziękuję " rozłączyła się.
Ja zostałam z wizją Prawuska, którego dziecięce rączki trzymają pod paszkami. A tylne nożyki ciągną po podłodze. Kocurek ma przyzwoitą wagę około 8 kilosów.
