na razie jeszcze nic

Znajoma probowala sie dowiedziec u swojego znajomego prawnika, czy w tej sytuacji mozna zrobic cos, zeby sie nie narazic prawu, bo nie zdziwie sie, jak jego obecna opiekunka zechce nas podac na policje, ze ja nachodzimy itd. Jesli nie bedziemy miec dowodow, ze kotu dzieje sie krzywda, to mozemy sami miec z tego powodu klopoty.
Ktos tu wspomnial, ze w Lodzi jest policja dla zwierzat. Szukalam ic w necie, poki co bezskutecznie.