weekend i cicho w około.
Wczoraj stojąc w korkach zerkałam w lasy co rosną. Na podwórka domów, pobocza. Aż strach myśleć co oczy wypatrywały

Mimo wszystkoz auważyłam nie tylko tony śmieci jakimi zawalono lasy, pobocza dróg. Czy debil stojący w korku MUSI wyrzucać swoje śmieci przez okno? Musi, jak widać, bo swego autka nie zaśmieci. Szlag może trafić.
Jest jednak pięknie, zielono, kolorowo. Nie wszędzie zasadzone sosny stoją w szyku żołnierskim. Są miejsca gdzie powyginane i pełne sęków złocą się rudawą korą. Samosiejki liściaste rozświetlają dół porostami różnych rozmiarów. Biało, różowo, żółto... wsio kwitnie. A dywany z mchów mają kolory zielonej tęczy. Tak samo liście. Nigdy, nigdy nie stworzymy takiej palety barw jednego koloru. Przyroda jest doskonała. A my zbójcami co ją unicestwiamy
Przedstawiam naszą cycato-lubną rodzinkę.
Mama Sasia


Dzieci

Z tyłu Saga, po naszej lewej Sara, po prawej Sawa
Różowy nosek to Saga . Ma też różowe opuszki, oraz dużo białego

Czarny nosek , białe policzki i łapki , opuszki w połowie różwowo-czarne to Sara

Czarny nosek i zero białego. Opunie u łapek też są srebrne .To Sawa


Danka nazywa je od kolejności łapania. Sawa jest Jedynką. Saga Trójką a Sara Dwójką. Tak je przyjmowała z moich rąk i tak woła.
Są coraz fajniejsze, śmielsze i z apetytem. Oby tak zostało.
Sasia ma za dużo wolnego czasu. Wiec pilnuje drzwi i cieni poza nimi.