lalka999 pisze:Jak dzikie są kociaki?
Dosyć dzikie, ale w tej chwili już chyba tak słabe, że dadzą się złapać. Kotek, którego mam u siebie, po odzyskaniu sił bardzo szybko się do mnie przyzwyczaił i rośnie z niego niezła przylepka.
Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
lalka999 pisze:Jak dzikie są kociaki?
lalka999 pisze:Mogła bym je przyjąć pod swój dach, albo klatka na balkonie<nie świeci słońce u mnie, mieszkam prawie w lesie> ewentualnie łazienka. Ale...
1. Nie pojade po nie, dysponuje ujemnym czasem.
2. Nie stać mnie na ich leczenie, zaszalalam na zlotach w tym miesiacu i jestem uboga jak mysz pod miotłą, czyli mam gdzie mieszkać![]()
3. Chwilowo nie mam aparatu, mój TŻ pojechał dzisiaj na tour de pologne<czy jak to sie pisze inaczej> i zabrał mi na ponad tydzień aparat.
4. Jak już większość wie, jestem słaba w oswajaniu kotów od 2 miesiecy biegaja mi po domu 2 dzikuny małe, które nie chcą się oswoić. Jeśli nie są agresywne to pół biedy.
Jeśli sa w tak tragicznym stanie to trzeba je zabrać, inaczej umrą.
Zastanawiam się nad zamiana moich 2 dzikusów na Witka i Wito od Seji...
Co z kociarnią? Czy ktoś coś wie? Będzie? Nie będzie?
lalka999 pisze:
Zastanawiam się nad zamiana moich 2 dzikusów na Witka i Wito od Seji...
mpacz78 pisze:Jakby co wróciłam.
Nie dam chyba rady doczytać tu wszystkiego coście naprodukowały jak mnie nie było.
Harrusiowa pisze:Sytuacja z chorymi kociętami na Podgórskiej jest jeszcze gorsza, niż myślałam. Za jakąś godzinę jadę do weta z tym, którego złapałam. Nie widziałam dzisiaj nigdzie tej dwójki, którą miałam zgarniać. Dlatego zrobiłam konkretny obchód po krzakach i moim oczom ukazały się kolejne dwa maluchy z kocim kataremZupełnie inny miot, ciut młodsze. Oczy tragedia. Sama nie dam rady ich złapać, potrzebowałabym kogoś do pomocy. Poza tym pozostaje problem - co z nimi zrobić?
Pisałam do lalki999, która chciała wziąć maluchy, ale wciąż nie wiem na czym stanęło. Byłabym w stanie zapewnić dwóm kociakom schronienie, opiekę i leczenie - przez tydzień, a później muszę je wydać. Na więcej naprawdę mnie nie stać finansowo, nie mam też absolutnie możliwości lokalowych (tak jakby - nie jestem do końca u siebie).
Oczywiście wiem, że nawet wyłapanie teraz wszystkich chorych kotków nie rozwiązuje problemu, bo w drodze najpewniej są już kolejne :/ Nie wyobrażam sobie jednak łapania tutejszych kotek na sterylkę. Są kompletnie dzikie i baaardzo ostrożne (choć to w sumie plus dla nich). Uciekają w panice jak tylko mnie zobaczą, nie chcą nawet jedzenia, które im zostawiam w ogródku (podchodzą, powąchają nieufnie i uciekają). Wątpię, żeby się dały złapać na klatkę-łapkę. A może macie na takie dzikuny jakieś sposoby?
Harrusiowa pisze:Sytuacja z chorymi kociętami na Podgórskiej jest jeszcze gorsza, niż myślałam. Za jakąś godzinę jadę do weta z tym, którego złapałam. Nie widziałam dzisiaj nigdzie tej dwójki, którą miałam zgarniać. Dlatego zrobiłam konkretny obchód po krzakach i moim oczom ukazały się kolejne dwa maluchy z kocim kataremZupełnie inny miot, ciut młodsze. Oczy tragedia. Sama nie dam rady ich złapać, potrzebowałabym kogoś do pomocy. Poza tym pozostaje problem - co z nimi zrobić?
Pisałam do lalki999, która chciała wziąć maluchy, ale wciąż nie wiem na czym stanęło. Byłabym w stanie zapewnić dwóm kociakom schronienie, opiekę i leczenie - przez tydzień, a później muszę je wydać. Na więcej naprawdę mnie nie stać finansowo, nie mam też absolutnie możliwości lokalowych (tak jakby - nie jestem do końca u siebie).
Oczywiście wiem, że nawet wyłapanie teraz wszystkich chorych kotków nie rozwiązuje problemu, bo w drodze najpewniej są już kolejne :/ Nie wyobrażam sobie jednak łapania tutejszych kotek na sterylkę. Są kompletnie dzikie i baaardzo ostrożne (choć to w sumie plus dla nich). Uciekają w panice jak tylko mnie zobaczą, nie chcą nawet jedzenia, które im zostawiam w ogródku (podchodzą, powąchają nieufnie i uciekają). Wątpię, żeby się dały złapać na klatkę-łapkę. A może macie na takie dzikuny jakieś sposoby?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Jura i 17 gości