Kicia_ pisze:Codziennie lepsze wieści :) Oj, Ela, szykuj hodowlę papirusów :) Osset, trzeba dać Eli sadzonkę papirusa w wyprawce. Chociaż moje futrzaki bardzo lubią zboże, może nie wygląda to jak kwiatek doniczkowy, ale gryzą to chętnie..
Te papirusy to pierwsze żywe roślinki, które zobaczyła od przeszło roku(bo przecież kiedyś, jeszcze jako młodziutka kotka chodziła sobie po jakichś chaszczach pewno. Ma teraz cos w rodzaju chaszczy(pochylone do ziemi łodygi papirusa) i lubi sie prze nie przedzierać.
Lola zjadła też sadzonki papirusa. Ale łatwo uzyskac nowe tylko trzeba je ukryc przed kotami. Mnie sie jeszcze nigdy nie udało dojść do etapu wsadzenia ich do ziemi. Tym razem juz byłam bliska tego...Żaden mój kot nie tknie specjalnej trawy dla kotów, ale szaleją na widok papirusa. Niektóre tylko skubna proso.
Duduś znalazł u siebie zapomniane zaschniete proso wielkanocne Misia i zawzięcie je konsumuje.
Kicia_ pisze:Dudusia to szkoda. Co on taki nerwusek? Nie wiem, czy wszystkie kocury tak mają, bo mój Misio w domu chodząca łagodność u lekarza zamienia się w prawdziwego tygrysa, a jest się czego bać, bo waży 6,5 kg i jest naprawdę potężny.
U Dudusia to jest ekstremalne chyba. Gdy tylko Duduś zorientuje się, że jest jednak u lekarza(wystarczyło spojrzenie w stronę pólek z lekarstwami), stoi na stole weterynaryjnym i to oczy mu sie robią szalone i on sam zmienia się w szaleńca. Może ma jakieś wyjatkowo niemiłe wspomnienia... Wczoraj nikt mu nawet nie zaczął pobierać krwi, a on wpadł w szał chociaż początkowo wydawało sie,ze nie będzie tak źle...
Może gdyby każde kocię spotykało sie reglarnie z takim lekarzem jak dr Marszałek , to nie byłoby poźniej z nim takich problemów.
Ale jak kot ma się nie bać weterynarzy, jeżeli często ich właściciel się ich boi.
Zapłaciłam za to badanie łącznie z tymi zastrzykami 50zl.
(było bez morfologii).Przy okazji dowiedzialam się, że można zrobić w Arce jednoczesny test na białaczkę i FIV(koci HIV) za 65zl(podczs gdy osobny test na białaczke kosztuje 50zl, a na FIV jeszcze drożej.
(dobra morfologia nie wyklucza białaczki).
Wygląda na to, że wątroba mu poszła bo głodował, a głodował bo był zestresowany w klatce. Nie zostawiłabym go tam, gdybym nie była taka pewna ,że jego właściciel po 2 dniach co najwyżej się z pewnością odnajdzie...
Dr Marszałek mówiła ,że w okolicy znaleziona zadbana kotkę w szelkach, której nikt nie szuka na razie...
Kicia_ pisze:Biedna Lola, jak ona musiała się męczyć w azylku. Ja rozumiem oszczędności, ale z kotem chodzi się do lekarza nie tylko jak jest umierający.
Jak myślę o Loli, to zaraz tylko jedno określenie, które wszystko najlepiej wyraża, przychodzi mi do głowy; an abused cat . Przez ludzi.
Ja raz widziałam ją jeszcze latem, przed sterylizacją. Juz w klatce z etykietka wszędzie sikającej, która może po sterylizacji przestanie to robić.
Była wtedy drobna i szczupła...
Zabrano jej wolność, ale nie dano w zamian miłości.
Miała pecha, że jest tylko niemodną i niechodliwą krówką.