Harpia - ja się nie dziwię... wiem, ze bez badań strach tą biedę brać.

Wiem, ale serce mi się ściska jak widzę jej zdjęcia.
Chodziło mi o to, aby wyciągnąć ją ze schronu i umieścić na kilka dni w jakiejś klinice, zrobić badania, i takie tam... nie do domu brać... badania najpierw.
Pisałam jeszcze sms do Justyny... pewnie równo mnie tam "błogosławi" że jej przeszkadzam w weekend... pytałam co może dolegać małej, oprócz KK, wygłodzenia, pcheł. Pytałam czy odrobaczona, czy stwierdzono świerzba, grzyba itd. Co mówi vet ze schronu? Pytałam też czy do poniedziałku nie będzie dla małej za późno. Póki co Justyna nie odezwała się do mnie. Myślę, że po prostu jest zajęta. Z tego zrozumiałam to jest poza domem, bo w Poznaniu i nie ma dostępu do komputera i netu.
Myślę zatem, że mimo wszystko trzeba uzbroić się w cierpliwość i zaczekać na Justynę. Obiecała w poniedziałek odezwać się.
Poza tym Ciotki jeszcze jedna ważna rzecz... Co będzie jak wyjmie się ja ze schronu, zbada, i niestety ale bardzo ważne testy wykażą u niej chorobę...? Kto wtedy zapewni jej schronienie, bo do schroniska nie będzie mogła już wrócić...?! Zastanówmy się nad tym? Bo nawet gdyby za jakiś czas (przy tym najgorszym scenariuszu) znalazłby się bezkoci tymczas, to do chwili znalezienia go musi być tymczasowy tymczas...
Wiecie, to nie takie hop siup - wziąć kota, zbadać... tylko co dalej jeśli badania będą kiepskie?