3M pisze:ossett pisze:To już Ty musiałabyś sie zaangażować w ta sprawę.
Wydaje się, ze tylko przyszły opiekun mógły przekonać tymczasowych opiekunów na działkach , ze Rudi trafi do kochającego domu i nigdy już nie zostanie porzucony z żadnego powodu.
A jak mam to zrobić - telepatycznie?
Już chyba 2 razy proponowałam swoją osobę do wyprawy na działki, w ostatnim poście również napisałam, że działkowicze powinni mnie sobie obejrzec. Nie znam tych ludzi, więc sama pchać się nie będę.
W jaki sposób mam się zaangażować?
ossett pisze:Ja niestety nie moge podjąc się "pozamiatania" w tym przypadku.
Jak mam to rozumieć, bo nie bardzo wiem co miałaś na myśli.
Ja jestem pewna, że Rudi byłby szczęśliwy w domu, ale zabranie go z działek do domu, w którym już jest od paru lat jedna dorosła i zadomowiona kotka stwarza pewne problemy.
Prościej byłoby, gdyby był to dom w którym nie ma żadnego kota albo łagodny kocurek albo bardzo stary kot, któremu jest juz wszystko jedno, byleby miał spokój.
Po pierwsze Rudi musiałby być dobrze przebadany i wykastrowany i przechowany przez pewien czas w jakimś domu, zanim trafiłby do Ciebie.
Ja nie mogę sie tego podjąć. Podczas spotkania latem u lekarza p. Basia powiedziała, że gdyby znalazł się dla niego dom, to by go wykastrowała i dlatego zrobiłam co mogłam, czyli załozyłam mu watek i szukałam domu.
Nic wtedy nie wspominała o tym, że ktoś jeszcze moze decydowac o jego losie, oprocz niej.
Z tego co wiadomo, to nie jest agresywny w stosunku do innych kotów, ale nie wiadomo jak Twoja kotka zareaguje na nowego kota. Może jej sie to wcale nie spodobać. Jezeli chodzi o kocury, to nawet jak sie początkowo żrą (nawet długo) to w końcu im to przechodzi i żyją razem zgodnie.
Z mojego niedużego, ale zawsze jakiegoś tam doświadczenia wynika, że kotki czasem bardzo obrażaja sie jak przybywa nowy kot, albo bardzo się go boją.
I co wtedy stałoby się z Rudim?
Ja nie mogłabym go zabrać do siebie-mam już przepełnienie.
Pani Basia pewnie też nie, jeżeli do tej pory go nie wzięła.
Wykastrowany nie mógłby juz wrócić na działki, bo inne kocury jeszcze bardziej by go prały niż dotąd.
Czy byłabyś przygotowana na parę miesięcy problemów z powodu Rudiego, zanim wszystko dobrze by sie ułozyło?
Chyba nie...