moje jedyne dziecko, które się jeszcze ostało w domu przed wyjazdem na obóz, zażądało imienia Max lub Maks. Roboczo może być
Kotuś super grzeczny, pól dnia przesiedział w kontenerze pod biurkiem w biurze i nawet nie miauknął. Zjadł troszkę sera białego i chrupki. Jest smutny, bardzo smutny ... A tu jak na złość nie zrobili nam dzisiaj RTG, bo w Krakvecie jakaś Sodoma z Gomorą i mam przyjechać jutro na nocny dyżur dopiero. Więc wzięłam kociuszka do domu, chociaż nie wiedziałam gdzie go dam. Po prostu postawiłam duży kontener na środku pokoju, wsadziłam mu tam jakąś kuwetkę, dałam podkłady pampersowe i do jutra musi przeczekać.
Oczywiście posykuje i na moje ogonki i na tymczasy
na moje oko to z ta miednicą nie jest za dobrze, Jeżeli to jest stare, dawno zrośnięte złamanie to chyba kiepsko się zrosło, bo ruch i dotyk sprawia mu spory ból. Ale ja jestem laikiem i to są tylko moje odczucia i jakieś tam spostrzeżenia
BarbAnn była tak miła, że zgodziła się poświęcić jutrzejszy wieczór na randkę ze mną, Maksem i dr Orłem

Basia, wielkie dzięki
